W nocy z 24 na 25. X. 2013 między godziną 23.00 a 05.30 skradziono spod bloku nasze auto. Dwuletni
Fiat DUCATO KOL 77S5, dostawczak, z podwójną kabiną, niską plandeką. Żeby pech był podwójny, auto było wypakowane narzędziami do prac budowlanych. Wiertarki, szlifierki, wkrętarka, niwelator. W tym narzędzia z wypożyczalni. Żeby pech był potrójny, zostały w aucie dokumenty. Dowód osobisty i prawo jazdy na nazwisko Wojciech Sikora. I inne. Ukradziono je w miejscowości Klucze na terenie Małopolski, ale teraz auto może być wszędzie. Gdyby ktoś gdzieś w realu i wirtualu, przypadkiem lub zrządzeniem losu trafił na nie... wdzięczność moja będzie niezmierzalna.
Pomijając emocje/wkurwienie/straty materialne/zastój w pracy/zamieszanie pytam się, co czuje i myśli taki złodziej??? Czuje się jak bohater w akcji, komandos na polu walki, nadczłowiek, któremu wszystko wolno???
Jedyne zdjęcie DUCATO jakim dysponuję, prezentuje je tyłem i jest z wczesnego lata, kiedy pokazywaliśmy naszemu dziecku, jaką frajdąjest jeździć na pace. Teraz jest żal, żal, żal.....
Działania policji w tej sprawie sprowadziły się do (pomijając ich docieranie z komisariatu, które trwało ok. 40 minut, co mi na piechotę zajmuje 2 minuty) porady, aby przejechać sie po okolicy "bo może łebki chciały zrobić kawał" i niepofatygowaniu się nawet na parking w celu zabezpieczenia śladów. Nie było też (mimo obietnic) rozpytywania wśród sąsiadów. Za to dostaliśmy od razu informację, że po 2 tyg. "poszukiwań" śledztwo zostanie umożone.
Pozostaje nam bierne pogodzenie się z faktem, wynajęcie prywatnego detektywa, albo szukanie w stogu siana.