U Sivuchy

Sivka. Rocznik '73. Matka, żona. Człowiek. Przekorna indywidualistka. Spaceruję swoimi ścieżkami. Odwiedzam miejscówki. Dziergam na drutach. Robię zdjęcia. Przyglądam się szczegółom. Mam Zespół Niespokojnych Myśli i Rąk. Mieszkam na Jurze, niedaleko Pustyni ;) k o n t a k t: Sylwia2008s@wp.pl

Strony Rękodzielne

Wyświetlono

Instagram

Instagram
sivkasivucha

Translate

wtorek, 9 lipca 2019

Pustynna Burza

 
 W zeszłą sobotę, u nas na wsi, odbyła się impreza plenerowa Pustynna Burza. Nazwa nieprzypadkowa, bynajmniej nie ze względu na burzę ;) Na naszym wsiowym stadionie (tak, mamy takowy) koncert zagrała Kobranocka i Sztywny Pal Azji. Nie przepadam za takimi plenerowymi imprezami. Głównie dlatego, że przeważnie serwowana jest muzyka, której nie znoszę. Jakieś typowe radiowe pseudohity, chwilowe gwiazdki, o disko polo nie wspominając. Ale te dwie kapelki, to co innego. To nasza młodość - jak podsumowała znajoma. Zmotywowałam się, aczkolwiek z dystansem (i z mężem) i polazłam. Obawiałam się chałtury odegranej bez emocji dla wieśniaków, tymczasem był czad, super zabawa! Panowie muzycy dali z siebie duuuużo (mam nadzieję, że wszystko). Rozruszały się nasze stare tyłki, rozśpiewały zużyte gardła, przypomniały teksty piosenek! Obudził duch buntowników! Jakże mi to było potrzebne, o luuudzieee... Po raz pierwszy od dawna, NAPRAWDĘ zapomniałam o wszystkich strapieniach (i burzach), jakie zalegają na mym sercu, duszy i wątrobie... 
 Ałtfit nie jest tym pustynno-burzowym (poza buntowniczymi sandałki z ćwiekami, te podtupywały na koncercie). Kombinacja tego, co mam w szafie. Zwyczajniak. Aczkolwiek nawiązująca do treści - pustynia w pobliżu, a burza odbyła się faktycznie. 

  
 
I nikomu nie wolno sie z tego śmiać!


28 komentarzy:

  1. Noo to kawał muzy! Ta muzyka 80' mnie do dziś hipnotyzuje.Polskie kawałki mają taki właśnie pierwiastek X, którego nie jestem w stanie opisać, ale strasznie do nich ciągnie ;). Z resztą 'zagranyczne' też mi leżą, nawet ten 'obtrzaskane' trochę jak Sisters of Mercy ;). I nikomu nie wolno się z tego śmiać! A ten zestaw jest dopracowany w każdym calu - kolorystycznie i fasoonowo tiule, bluzy i lekkie sandałki, no dla mnie znowu 100% :D. No i anturaż z klimatem!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ze mnie się robi taka starą pierdoła, co to chętniej wraca do tego co było, niż podnieca nowościami. Bo kiedyś to byyyło 😄😆😃 Chociaż zaraz, nie! Czasem trafiam na coś teraźniejszego, co zwala pozytywnie z nòg. Ostatnio odkryłam muzę Króla. I polecam 👍✌👌 A ciuchy, no cóż, całość wygląda na dopracowaną, a skleciła się na szybko, z pierwszych lepszych (oczywiście pod kolor) elementów. Grunt, to spójna zawartość szafy 😉🙂

      Usuń
  2. I super pustynna stylówka wyszła!
    Powiewająca burzowym wiatrem spódnica dodała klimatu!

    Czasami zdarzają się perełki na tych wiejskich koncertach:D
    U mnie parę lat temu była Chylińska! Też dała czadu!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sukienka, już tu była 😉 Ulubiona więc ją w ròżnych odsłonach zapodajè. Jak widać, nie do poznania ✌😃 Takie perełki, to ja mogę. Ale generalnie, uszy wièdną 😄

      Usuń
  3. Stylizacja jest świetna a pustynna plaża podkreśla jej harakter :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem trzeba takiej burzy aby lepiej się poczuć:))))stylizacja super:))Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudna sesja, a wyglądasz super!! Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas kiedyś zagrali Chłopcy z Placu Broni - śpiewałam pod samą sceną razem z zespołem, bo okazało się, że pamiętam większość tekstów:-) Było super:-)
    Świetna stylizacja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, tak to jest z tymi tekstami. A niby się na co dzień tego nie słucha... 🤔😀

      Usuń
  7. Pustynny zestaw jak na pustynię przystało zestawiony w punkt!!! Te kapele, o których piszesz uwielbiałam i tak jest nadal. Jak zdarzają sie tego typu koncerty to staram się nie opuszczać i tez się wydzieram, kicam i takie tam, od daje to kopa daje!!! Rzadko goszczę na blogach, swoim też. Taka durna sytacja. Do nadrobienia rzecz jasna. Trzym się i więcej takich imprez :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam ostatnio cièżkie chwile i ten moment oderwania, podratował mi psyche. Faktycznie, oby więcej takich imprez. I z taką energią. I na miejscu, żebym mogła w 3 minuty dojść 😀😉

      Usuń
  8. Dobrze jest się oderwać od tych codziennych trosk i zawiłości. Tym bardziej , że wszystko na miejscu:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam problemy z tym odrywaniem, dlatego tym bardziej się cieszę, że sobie na to pozwoliłam ;)

      Usuń
  9. I super, że sobie podśpiewałaś i potańczyłaś.:) Czasem tak trzeba, by nabrać sił na jutro, na nowe :)
    W sobotę wróciliśmy o 1.30 nad ranem z 60-tki kuzynki, czyli już w zasadzie w niedzielę. :) Bawiliśmy się doskonale. A gardło jeszcze dzisiaj mnie boli, jak dawaliśmy z M. "koncert". :)
    Stylówka pięknie harmonizuje z piaskami pustyni. I to jest kreatywność, że sukienkę wykorzystujemy na wiele sposobów :) Rewelacyjnie faluje na wietrze.:)
    Posyłam moc dobrej energii. Uściski i buziaki!
    Odpiszę, ciągle cosik się dzieje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba nawet często, ale ja, jak mam problemy, w ogóle nie potrafię sie od nich dystansować. Dlatego doceniam, kiedy mi sie udaje :) Nie wiem, czy to kreatywność, czy po prostu - nie lubię nadmiaru ciuchów szafie, lubię łazić w tych samych ciuchach, korzystając z nich na różne sposoby (które powstają przypadkiem) ;) :) Falowanie na wietrze uwielbiam. Jakby człowiekowi skrzydła rosły i przybywało powietrza w płuchach...

      Usuń
  10. Czasami trzeba tak zaszaleć, to dobra odskocznia od codzienności. Fajnie, że świetnie się bawiłaś. Stylówka idealna do tej Pustynnej Burzy. Oczywiście tło idealne. Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami mus ;) Na Pustynną Burzą poszłam akurat w czymś innym, ale ta lepiej pasuje do tytułu :)))

      Usuń
  11. Ej, to jest świństwo, że cokolwiek założysz na siebie wyglądasz super! Pewnie dlatego, że jesteś autentyczna i nikogo nie udajesz, co już wcześniej zdążyłam zauważyć :)
    Ja od czasu do czasu muszę przebrać się za własną ciotkę i udawać bardzo mądrą (taki zawód, stosowne papiery posiadam), ale na kilometr widać, że moja prawdziwa natura cierpi. Ciekawe, jak Ty czułabyś się w pańciowatej garsonce albo sztywnej sukience pt. super oficjałka? Cierpiałabyś jak ja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BARDZO! Samo słowo garsonka, psuje humor 😁 Już dawno nie musiałam wyglądać oficjalnie, ale gdyby trza było, mam parę rozwiązań. "Obawiam się" jednak, że i tak na wierzch wylazłby mòj prawdziwy stosunek do ubioru 😉 Z drugiej strony, takie przebieranki można potraktować, jak przygodè, eksperyment. Są przecież ważniejsze sprawy, niż ciuchy. Pewnie masz fajną robotę, to najważniejsze 🙂 Dzięki za konentarz ✌❤

      Usuń
  12. Dobry koncert potrafi naładować człowieka pozytywną energią :D!!!
    A stylizacja... genialna :D!!! Nie wiem, czy bliskość Pustyni Błędowskiej ma jakiś wpływ na kolorystykę Twoich ciuchów, ale kojażysz mi się już bardzo z tymi szaro-beżami :D!!!
    Pozdrawiam serdecznie :D!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, może tak być :D W każdym razie, łatwo mi o tło pod kolor ;) :D

      Usuń
  13. Ja "starą" muzę uwielbiam, sięgam jeszcze dalej, do lat 60 do krajowych jak Breckaut, Krzysztof Klenczon, Niemen, do zagranicznych Uriah Heep, Deep Purplue, Animals, przez twórców lat 80 i 90. Lubie taką muzę, która była tworzona na instrumentach a nie komputerach, gdzie każda nutka była zgrana i zagrana. A stylówka świetna, bardzo w twoim pustynnym stylu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja wolałam cięższą, bardziej zakręconą muzę, punk rock, zimna fala, jakieś odjazdy muzyczne, ostatnio jazz, no i koniecznie tekst ma być interesujący, przekaz, zabawa słowem itd. Kobranockę i Sztywnego lubiłam jako 15-latka, potem zaraz poszłam w mocniejsze klimaty i... no, działo się muzycznie bardzo przez lata. Teraz, na fali sentymentu i ... nie wiem czego ;) okazuje się, że nawet komercyjnego Lady Panka mogę słuchać z przyjemnością i new romantic z lat '80 chętnie. Muzę tworzoną nieinstrumentalnie też w sumie ogarnę, pod warunkiem, że dżwięk jest intrygujący. W muzyce, jak w miłości - musi być chemia ;)

      Usuń