W zeszłą sobotę, u nas na wsi, odbyła się impreza plenerowa Pustynna Burza. Nazwa nieprzypadkowa, bynajmniej nie ze względu na burzę ;) Na naszym wsiowym stadionie (tak, mamy takowy) koncert zagrała Kobranocka i Sztywny Pal Azji. Nie przepadam za takimi plenerowymi imprezami. Głównie dlatego, że przeważnie serwowana jest muzyka, której nie znoszę. Jakieś typowe radiowe pseudohity, chwilowe gwiazdki, o disko polo nie wspominając. Ale te dwie kapelki, to co innego. To nasza młodość - jak podsumowała znajoma. Zmotywowałam się, aczkolwiek z dystansem (i z mężem) i polazłam. Obawiałam się chałtury odegranej bez emocji dla wieśniaków, tymczasem był czad, super zabawa! Panowie muzycy dali z siebie duuuużo (mam nadzieję, że wszystko). Rozruszały się nasze stare tyłki, rozśpiewały zużyte gardła, przypomniały teksty piosenek! Obudził duch buntowników! Jakże mi to było potrzebne, o luuudzieee... Po raz pierwszy od dawna, NAPRAWDĘ zapomniałam o wszystkich strapieniach (i burzach), jakie zalegają na mym sercu, duszy i wątrobie...
Ałtfit nie jest tym pustynno-burzowym (poza buntowniczymi sandałki z ćwiekami, te podtupywały na koncercie). Kombinacja tego, co mam w szafie. Zwyczajniak. Aczkolwiek nawiązująca do treści - pustynia w pobliżu, a burza odbyła się faktycznie.
Noo to kawał muzy! Ta muzyka 80' mnie do dziś hipnotyzuje.Polskie kawałki mają taki właśnie pierwiastek X, którego nie jestem w stanie opisać, ale strasznie do nich ciągnie ;). Z resztą 'zagranyczne' też mi leżą, nawet ten 'obtrzaskane' trochę jak Sisters of Mercy ;). I nikomu nie wolno się z tego śmiać! A ten zestaw jest dopracowany w każdym calu - kolorystycznie i fasoonowo tiule, bluzy i lekkie sandałki, no dla mnie znowu 100% :D. No i anturaż z klimatem!!!
OdpowiedzUsuńNo, ze mnie się robi taka starą pierdoła, co to chętniej wraca do tego co było, niż podnieca nowościami. Bo kiedyś to byyyło 😄😆😃 Chociaż zaraz, nie! Czasem trafiam na coś teraźniejszego, co zwala pozytywnie z nòg. Ostatnio odkryłam muzę Króla. I polecam 👍✌👌 A ciuchy, no cóż, całość wygląda na dopracowaną, a skleciła się na szybko, z pierwszych lepszych (oczywiście pod kolor) elementów. Grunt, to spójna zawartość szafy 😉🙂
UsuńI super pustynna stylówka wyszła!
OdpowiedzUsuńPowiewająca burzowym wiatrem spódnica dodała klimatu!
Czasami zdarzają się perełki na tych wiejskich koncertach:D
U mnie parę lat temu była Chylińska! Też dała czadu!:D
To sukienka, już tu była 😉 Ulubiona więc ją w ròżnych odsłonach zapodajè. Jak widać, nie do poznania ✌😃 Takie perełki, to ja mogę. Ale generalnie, uszy wièdną 😄
UsuńStylizacja jest świetna a pustynna plaża podkreśla jej harakter :)
OdpowiedzUsuńDzièki ✌🙂
UsuńPięknie wyglądasz:)
OdpowiedzUsuńDzièkuję 🙂😍
UsuńCzasem trzeba takiej burzy aby lepiej się poczuć:))))stylizacja super:))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńOoo tak!😘😘😘
UsuńCudna sesja, a wyglądasz super!! Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńJesteś przemiły, dzièki 😉🙂😘
UsuńU nas kiedyś zagrali Chłopcy z Placu Broni - śpiewałam pod samą sceną razem z zespołem, bo okazało się, że pamiętam większość tekstów:-) Było super:-)
OdpowiedzUsuńŚwietna stylizacja!
No właśnie, tak to jest z tymi tekstami. A niby się na co dzień tego nie słucha... 🤔😀
UsuńPustynny zestaw jak na pustynię przystało zestawiony w punkt!!! Te kapele, o których piszesz uwielbiałam i tak jest nadal. Jak zdarzają sie tego typu koncerty to staram się nie opuszczać i tez się wydzieram, kicam i takie tam, od daje to kopa daje!!! Rzadko goszczę na blogach, swoim też. Taka durna sytacja. Do nadrobienia rzecz jasna. Trzym się i więcej takich imprez :)
OdpowiedzUsuńMiałam ostatnio cièżkie chwile i ten moment oderwania, podratował mi psyche. Faktycznie, oby więcej takich imprez. I z taką energią. I na miejscu, żebym mogła w 3 minuty dojść 😀😉
UsuńDobrze jest się oderwać od tych codziennych trosk i zawiłości. Tym bardziej , że wszystko na miejscu:-)
OdpowiedzUsuńMam problemy z tym odrywaniem, dlatego tym bardziej się cieszę, że sobie na to pozwoliłam ;)
UsuńI super, że sobie podśpiewałaś i potańczyłaś.:) Czasem tak trzeba, by nabrać sił na jutro, na nowe :)
OdpowiedzUsuńW sobotę wróciliśmy o 1.30 nad ranem z 60-tki kuzynki, czyli już w zasadzie w niedzielę. :) Bawiliśmy się doskonale. A gardło jeszcze dzisiaj mnie boli, jak dawaliśmy z M. "koncert". :)
Stylówka pięknie harmonizuje z piaskami pustyni. I to jest kreatywność, że sukienkę wykorzystujemy na wiele sposobów :) Rewelacyjnie faluje na wietrze.:)
Posyłam moc dobrej energii. Uściski i buziaki!
Odpiszę, ciągle cosik się dzieje...
Trzeba nawet często, ale ja, jak mam problemy, w ogóle nie potrafię sie od nich dystansować. Dlatego doceniam, kiedy mi sie udaje :) Nie wiem, czy to kreatywność, czy po prostu - nie lubię nadmiaru ciuchów szafie, lubię łazić w tych samych ciuchach, korzystając z nich na różne sposoby (które powstają przypadkiem) ;) :) Falowanie na wietrze uwielbiam. Jakby człowiekowi skrzydła rosły i przybywało powietrza w płuchach...
UsuńCzasami trzeba tak zaszaleć, to dobra odskocznia od codzienności. Fajnie, że świetnie się bawiłaś. Stylówka idealna do tej Pustynnej Burzy. Oczywiście tło idealne. Pozdrawiam serdecznie...
OdpowiedzUsuńCzasami mus ;) Na Pustynną Burzą poszłam akurat w czymś innym, ale ta lepiej pasuje do tytułu :)))
UsuńEj, to jest świństwo, że cokolwiek założysz na siebie wyglądasz super! Pewnie dlatego, że jesteś autentyczna i nikogo nie udajesz, co już wcześniej zdążyłam zauważyć :)
OdpowiedzUsuńJa od czasu do czasu muszę przebrać się za własną ciotkę i udawać bardzo mądrą (taki zawód, stosowne papiery posiadam), ale na kilometr widać, że moja prawdziwa natura cierpi. Ciekawe, jak Ty czułabyś się w pańciowatej garsonce albo sztywnej sukience pt. super oficjałka? Cierpiałabyś jak ja?
BARDZO! Samo słowo garsonka, psuje humor 😁 Już dawno nie musiałam wyglądać oficjalnie, ale gdyby trza było, mam parę rozwiązań. "Obawiam się" jednak, że i tak na wierzch wylazłby mòj prawdziwy stosunek do ubioru 😉 Z drugiej strony, takie przebieranki można potraktować, jak przygodè, eksperyment. Są przecież ważniejsze sprawy, niż ciuchy. Pewnie masz fajną robotę, to najważniejsze 🙂 Dzięki za konentarz ✌❤
UsuńDobry koncert potrafi naładować człowieka pozytywną energią :D!!!
OdpowiedzUsuńA stylizacja... genialna :D!!! Nie wiem, czy bliskość Pustyni Błędowskiej ma jakiś wpływ na kolorystykę Twoich ciuchów, ale kojażysz mi się już bardzo z tymi szaro-beżami :D!!!
Pozdrawiam serdecznie :D!!!
Hahaha, może tak być :D W każdym razie, łatwo mi o tło pod kolor ;) :D
UsuńJa "starą" muzę uwielbiam, sięgam jeszcze dalej, do lat 60 do krajowych jak Breckaut, Krzysztof Klenczon, Niemen, do zagranicznych Uriah Heep, Deep Purplue, Animals, przez twórców lat 80 i 90. Lubie taką muzę, która była tworzona na instrumentach a nie komputerach, gdzie każda nutka była zgrana i zagrana. A stylówka świetna, bardzo w twoim pustynnym stylu.
OdpowiedzUsuńNo, ja wolałam cięższą, bardziej zakręconą muzę, punk rock, zimna fala, jakieś odjazdy muzyczne, ostatnio jazz, no i koniecznie tekst ma być interesujący, przekaz, zabawa słowem itd. Kobranockę i Sztywnego lubiłam jako 15-latka, potem zaraz poszłam w mocniejsze klimaty i... no, działo się muzycznie bardzo przez lata. Teraz, na fali sentymentu i ... nie wiem czego ;) okazuje się, że nawet komercyjnego Lady Panka mogę słuchać z przyjemnością i new romantic z lat '80 chętnie. Muzę tworzoną nieinstrumentalnie też w sumie ogarnę, pod warunkiem, że dżwięk jest intrygujący. W muzyce, jak w miłości - musi być chemia ;)
Usuń