Ilekroć przejeżdżaliśmy gdzieś obok i widzieliśmy majaczącą w oddali górę Ślężę, kiwaliśmy do siebie porozumiewawczo głowami. Musimy na nią wejść. Wiecie, magia legend. Miejsce MOCY. Czakram ziemi. Pogańskie obrzędy. Święta góra Słowian. Nasz Olimp. Przy okazji należy do Korony Gór Polski. Miało być magicznie, pogańsko, sabatystycznie. Więc w końcu się wybraliśmy. I co było? Szlaki szczelnie wypełnione współwspinającymi się, mimo że kamienna trasa to nie śmichy-chichy. Pot, stękanie, sapanie - taki ze mnie górowłaz. Ale miałam motywację. Wiecie, magia legend. Miejsce mocy. Czakram ziemi... A, mówiłam już 🙃 I kiedy już już miało nastąpić zwieńczenie i triumf, kiedy już już miałam poczuć ducha pogańskich klimatów (usłyszeć szepty pogańskich modlitw, oczami wyobrażni ujrzeć praprzodków oddających sie rytuałom i składających ofiary), kiedy już już miały mnie przelecieć ciarki przygody... Poczułam smród grilowanej kiełbasy, wstąpiłam w kłęby niepozwalającego oddychać cuchnącego dymu, a moim oczom ukazał się widok piknikującego na magicznej polanie na szczycie kultowej Ślęży, tłuuumu. I poczułam się rozczarowana. I zawiedziona. Nie, że tłum. Każdemu wolno chodzić, gdzie chce. W końcu ja też tu przylazłam (ledwo bo ledwo, ale jednak) Ale... że... no wiecie. Miejsce MOCY. Czakram ziemi. Święta góra Słowian. Olimp. Dwie godziny forsowania się pod górę po głazach po to, żeby sobie kiełbasę ugrilować??? O, Perunie! Widzisz i nie grzmisz? 😉🌩️⚡
Edit: poza tym griloszczegółem, było super. Przyrodowo, wyczynowo, rodzinnie 💚
Przykro mi, że się rozczarowałaś brakiem magii legend, mocy, czakramu ziemi i czego tam jeszcze. Gdybyś jednak jako cel przyjęła samo wchodzenie na górę czułabyś satysfakcję mimo braku magii legend, mocy, czakramu ziemi i czego tam jeszcze�� A gdybyś mimo wszystko to wszystko na górze odnalazła, byłoby to wartością dodaną.
OdpowiedzUsuńNastępnym razem spróbuj w środku tygodnia przy niepewnej pogodzie - niech magia, czakra i moc będzie z Tobą��
Oj, to chyba nie do końca dobrze wybrzmiało to, co chciałam przekazać. Nie miało być tak poważnie odebrane. Bardziej z przymróżeniem oka... Oczywiście, że celem jest samo wchodzenie, jak zawsze na każdej górce na którą wyłaziłam. A w środku tygodnia... Kto ma na to czas...
UsuńMoje pseudoporady też były z przymróżeniem oka, tylko że blogger zeżarł mi emotikonki i wstawił jakieś durne znaki zapytania;-)
UsuńSorry, ale jeszcze muszę poprawić Ciebie i siebie, bo nie da mi to spokojnie żyć: z przymrużeniem, oczywiście😉😉
UsuńDobrze, że nie czerwonym długopisem :D ;)
UsuńGłaskałbym tego niedźwiadka ♥
OdpowiedzUsuńNo co poradzisz? Ludzie to ludzie...
Uściski!
Kolejka chętnych była do niego. Dzieciaczki dosiadały ;)
UsuńNie poradzę. Ale z podsłuchanych na szlaku rozmów wiem, że nie tylko ja byłam tą grilownią zszokowana :D
Też wielokrotnie gdy przejeżdżałam, w oddali majaczyła się Ślęża i miałam na nią wielką "ochotę". Gdy na jednym z blogów przeczytałam o rozczarowaniu i frustracji związanym z tą górą, pragnienie mi już przeszło na jej poznanie. A Ty utwierdziłaś mnie jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńPozdrówka:)
Mimo grilobazy, cieszę się, że tam byłam. Bo jednak to jest góra niezwykła. No i ten 🐻 niedźwiedź... 😉 Może faktycznie, jeśli ktoś ma taką możliwość, wybrać się na spokojnie, poza weekendem, poza sezonem.
UsuńGrillowanie to już jakaś mania narodowa:)))piękne miejsce:)))gratuluję:)))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńTo prawda 🤓 Ale że się ludziom chce taszczyć tak stromo po kamieniach kiełbachę i sprzęt? Tego nie ogarniam 😱
UsuńNiezłe oblężenie 🙃!!! Jakie czasy, takie obrzędy.... Dla wielu kiełbasa może być głównym źródłem motywacji, aby wleźć na górę... no i mniej w boczkach zostanie 🤣.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Ślężę. Na mnie też działa jej magia, ale w dzisiejszych czasach trzeba mocno się nagimnastykować, aby poobcować z tym miejscem sam na sam.
Ciekawa jestem Raduni... czy tam też tak tłoczno.
P.S. Super fotki 🤩!!!
Bardzo trafnie to ujęłaś. Sam na sam w tych czasach, to już chyba tylko, za przeproszeniem, we własnym kibelku ;)) Dzięki :***
UsuńZdjęcia cudne! Też byłabym rozczarowana tym grillującym tłumem :(
OdpowiedzUsuńBogowie patrzą. W końcu coś z tym zrobią 😉
UsuńMiejsce magiczne i przepiękne, najprzyjemniejsza musiała być droga, bo na górze faktycznie szaleństwo z tym grillem;)
OdpowiedzUsuńDroga była stroma i wymagająca, ledwo wylazłam. Ale było pięknie. Chyba dobrze, że nie miałam świadomości, co czeka na szczycie 😉
UsuńDzięki Ci za tę wycieczkę!
OdpowiedzUsuńTyle lat mieszkałam pod Wrocławiem i we Wrocku, a Ślęży nie zdobyłam!
Jakoś tak się złożyło i kicha..
Z tą kiełbachą, to faktycznie masakra... Ludziska wszędzie by ją smażyli...
A proszę :)
UsuńWidocznie nie czułaś takiej potrzeby :)
Niech smażą, gdzie chcą. Ale nie na szczytach :/ :(
O wow! Konwalie! Zielone! I to kamienne coś, co wygląda majestatycznie i mocarnie ;) Czytałaś może "Szeptuchę" Katarzyny Bereniki Miszczuk? Tam była Łysa Góra, a nie Ślęża i jajka na twardo, a nie grill, ale wiesz: magia, miejsce mocy-może trafiliście na sabacik? ;)
OdpowiedzUsuńTo kamienne coś to niedźwiadek, rzeźba sprzed naszej ery <3
UsuńCzytałam :) No, na sabatujących nie wyglądali. Ale może to był kamuflaż? Hm, dałaś mi teraz do myślenia... ;) :)
Haha, to by było niezłe: czary-mary i żaden Mugol nie załapał 🤣 chodziło mi o tę kamienną basztę, czy coś 😉
OdpowiedzUsuńAaaa, ta! To wieża Bismarcka na Wieżycy. Jedna z iluśtam, które powstały. Ponoć ta jest jedyna, która się ostała na obecnych ziemiach polskich ;)
Usuń