Lubię październik, bo w tym miesiącu urodził się mój syn. Dokładnie dziś mija 22 lata od tego wielkiego ważnego wydarzenia. Ważnego też dla mnie, bo to w końcu ja dałam się pokroić. Wielkiego dosłownie, bo moje dziecko raczyło ważyć ponad pięć kilogramów i jako świeży noworodek wyglądał, jak jakiś trzymiesięczny bobas. Zdjęć solenizanta nie będzie, bo po pierwsze nie mam go pod ręką (studiuje i mieszka ze swoją dziewczyna na Śląsku). Po drugie, nie upubliczniam jego wizerunku od dawna. Za to upublicznię swój ;p W końcu, jak mówiłam, to i moje święto ;)
Ałtfit: bluzka z motylkowymi rękawkami, spodnie 7/8, kowbojki, ramonka, Pocałunkowy szal. I torebka z supłami. Kupiłam ją parę lat temu z okazji pewnej uroczystości. Zaproszono mnie do szkoły, w której wtedy uczył się mój synek, po odbiór nagrody z jego różne zasługi na polu nauki. Zapomniałam o niej na dłuższy czas, a ostatnio często używam. Taka ot, historyjka nieciekawa ;)
Październikowa porcja kasztanów. Codziennie nowa dostawa:
Ależ oczywiście, że to także Twoje święto, wszak gdyby nie Ty, to nie byłoby jego! A zatem składam Wam najserdeczniejsze życzenia z tej okazji :) Dla syna – zdrowia, szczęścia, sukcesu i powodzenia na studiach, bo powodzenia u dziewcząt już nie potrzebuje ;) A dla Ciebie – zdrowia, radości i niekończącej się weny do tworzenia takich przykuwających wzrok stylizacji, jak właśnie ta. To chyba moja ulubiona z tych wszystkich, które u Ciebie widziałam. Podobasz mi się w takiej eleganckiej wersji, a kowbojki skradły całe show ;) Świetnie przełamały monochromatyczność stroju.
OdpowiedzUsuńKasztany...! :) Jako dziecko uwielbiałam je o tej porze roku. Były nieodłączną, uroczą częścią jesieni. I to wcale nieprawda, że najlepsze są na placu Pigalle! ;) Najlepsze były koło domu mojego sąsiada :)
W Irlandii chyba jeszcze ich nie widziałam. Za to u siebie w ogródku mam co wieczór "kasztany na czterech nogach", czyli... jeżyki ;)
Co robisz z tą codzienną dostawą?