U Sivuchy

Sivka. Rocznik '73. Matka, żona. Człowiek. Przekorna indywidualistka. Spaceruję swoimi ścieżkami. Odwiedzam miejscówki. Dziergam na drutach. Robię zdjęcia. Przyglądam się szczegółom. Mam Zespół Niespokojnych Myśli i Rąk. Mieszkam na Jurze, niedaleko Pustyni ;) k o n t a k t: Sylwia2008s@wp.pl

Strony Rękodzielne

Wyświetlono

Instagram

Instagram
sivkasivucha

Translate

niedziela, 22 września 2013

Czterdziestolatek z sercem

 Nie mam wąsów. Nie jestem inżynierem. Nie jeżdżę maluchem. Poza tym wszystko się zgadza: k l i k. Do tego momentu mentalnie gotowałam się od początku roku. Przeanalizowałam całą czterdziestkę wte i wewte. Uśmiechnęłam szeroko do wszystkiego, co było, łącznie z tym, co bolało (dzieje tak dawne, że ledwie pamiętam). Zebrałam żniwo dobrych decyzji i odpuściłam grzechy. Bez ckliwości i traktatu o przemijaniu, wkroczyłam sobie w ten czas. Żadna to rewolucja... Nie wiem kiedy i jak, stałam się domatorką, lubiącą spokój, stroniącą od tłumu, chaosu i zamieszania.


spódnica - Primark T U T A J
podkoszulek - H&M
buty - Dr. Martens
wisior(ex-kolczyk) - pamiątka z wakacji w Bułgarii  

I serce z kamienia, na które prawie nadepnęłam:

czwartek, 19 września 2013

Jesień pod namiotem

 Namiot - teoretycznie jedynka. Praktycznie - do przedsionka jeszcze kogoś mogłabym zmieścić :D Eksperymentalnie i z potrzeby, trzy kwadratoprostokąty wydziergane najprościej jak się da. Zamierzam dalej brnąć w ten fason, bo apetet mi urósł w miarę jedzenia. Ale zanim wydziergam sobie kolejny namiocik, wezmę się za czapy. Wielkie, grubaśne, melanżowe, z warkoczami i innymi takimi wrabiaczami - tej jesieni tak mi się porobi. W przerwach między obowiązkami. W ramach odstresowania duszy i docieplenia ciała.
    Czapka - hand made by Sivka
Komino/otulacz - hand made by Sivka
Swetro/namiot - hand made by Sivka
Sukienka i torba - vintage
Buty - Dr.Martens

czwartek, 5 września 2013

Przychodzi baba do Doktora

 Baba kończy za chwilę 40 lat i  w związku z powyższym postanowiła stanąć mocno na nogi. Poszła więc do Doktora. Martensa. Po buty :D
 Prawie prosto od Doktora poszła do apteki. Bo chciała przyszpanować, założyła nowe buty na GOŁE nogi i poleciała na imprezę plenerową. Odniosła rany, więc szukając ratunku udała się po cudowny preparat uleczający (żeby móc dalej szpanować w obuwiu). Pani Aptekarka usłyszawszy owe przygody skomentowała: Buty z miasta, a nogi ze wsi :D
 Bluzka z haftem jest ze straganu z folkiem ukrańskim, pamiątką z wakacyjnych wojaży. Spódnica, jako spełnienie moich spódniczych marzeń i ideał - będzie tu jeszcze nie raz. To typ sportowy: elastyczna, dostosowuje się do sylwetki, ma rozporek i kieszenie.     
  bluzka z haftem - stragan z folkiem ukraińskim, Krym
spódnica - Makro  
buty - Dr.Martens 


 A tak szpanowałam w Martensach w 1995 r:
  

niedziela, 1 września 2013

Cyrylica i Lenin wiecznie żywy.

 Ukraiński i polski to bardzo podobne języki, ale jedni z drugimi, z wiadmych przyczyn, najszybciej dogadają się po rosyjsku. Cyrylica jest jak jazda na rowerze - tego się nie zapomina. Po początkowym składaniu literek, czytanie idzie jak z nut.
 Podsumowując: Przejechaliśmy naszym Kangurem ok 4600 km. Znając możliwości auta w pewne rejony się nie pchaliśmy. Szanujemy je, bo daje nam wolność i niezależność. Nie dla nas trzymanie się reguł zorganizowanego podróżowania, pilnowanie godzin i przewodnika. Trasę wytyczyliśmy sami wg miejsc, które MUSIMY zobaczyć i CHCIELIBYŚMY, ALE MOŻE BYĆ RÓŻNIE. Bo doświadczenie nam mówi, że przeważnie w którymś momencie drogi robi się RÓŻNIE. Niestety, nie udało nam się zwiedzić Odessy, Kijowa i Lwowa - tylko się przez nie przesmyrgnęlismy. Byliśmy konsekwentni, ale elastyczni i asertywni. Dostosowywaliśmy trasę W TRAKCIE do własnych nastrojów i reakcji na to co napotykaliśmy. Przeważnie wszystko nas zachwycało (ja: ALE ZAJEBIŚCIE!!!), klęliśmy tylko na stan ukraińskich dróg (ale za to są szeeerokie, a w trakcie przemieszczania się przez różne rejony, okazało się, że są i autostrady). Czepialiśmy się kierowców i ich mało empatycznego stylu jazdy (huuurrrra, ja pieeerwszyyy!). W największe zdumienie wprowadzały nas ... nie, nie widoki, krajobrazy i inne cuda o których już było. Ale SOCREAL! Wielkie pamiątki z epoki socjalizmu i Związku Radzieckiego. Monumentalne pomniki Lenina w każdym mieście i główne ulice nazwane jego imieniem! U nas wszystkie Leniny, Staliny i Dzierżyńskie poleciały na łeb zaraz, lewo skończyła się komuna! Ale każdy naród ma swoją mentalność i być może muszę to uszanować. I zgłębić temat :)
 Wybierających się w te rejony uprzedzam: zaopatrzcie się w gotówkę, bo nie wszędzie można płacić kartą (a właściwie mało gdzie) i drobne na mandaty (yhy, yhy...) dla policji. Niech Was nie zniechęcą kolejki na przejściu granicznym (wyjeżdżając z Ukrainy spędziliśmy 3 godziny czekając na odprawę, która sama w sobie była bardzo powierzchowna).   

  Wszystko pięknie ładnie, ale nie myślcie, że obyło się bez napięć i konfliktów wewnątrzmałżeńskich.  Suma summarum mój mąż zapowiedział, że więcej ze mną nigdzie nie pojedzie! Co ja na to? Nie chcecie wiedzieć ;D A gdy opadły emocje, zacytowałam mu: Z KIM TAK CI BĘDZIE ŹLE JAK ZE MNĄ? do posłuchania :D