Tego, że upływa czas, nie zauważam. Nie w sposób oczywisty. Najszybciej dociera to do mnie przez fakt zmian, jakie odkrywam w ludziach. Bynajmniej, nie w rzadkich chwilach, kiedy przeglądam się w lustrze. Nie, kiedy spotykam dawnych kolegów, jak się okazuje, aktualnie panów w średnim wieku. Nie, kiedy trafiam w społecznościówkach na odmienione dojrzałością twarze i figury koleżanek z dzieciństwa. Do tego zdążyłam się przyzwyczaić. A chyba nawet pogodzić. Świadomość upływu czasu dopada mnie znienacka, w skutek przypadkowego spotkania, czy zobaczenia osób, które w mojej świadomości utknęły pod postacią dzieci. Kiedy odkrywam, że teraz już same mają dzieci.
No, ale jak to?!?! - mam ochotę nimi potrząsać.
Co się z tobą stało, dziecko?! Coś ze sobą zrobiło??? Zjadł cię jakiś dorosły potwór, wsysnął i nie chce oddać! Przecież przed chwilą biegałaś/łeś z plecakiem do szkoły, albo beztrosko gdzieś... A teraz mi tu paraduje przed oczami, duże, dorosłe, odpowiedzialne, ciągnąc za łapę innego, swojego własnego dzieciaczka. Wytracając z równowagi, rujnując mój ogląd świata. I przywracając poczucie czasu.
I jeszcze to, że znajomi odchodzą. Ostatnio się powydarzało. Poznikali, jeden, drugi. Byli i nie ma. Tu się odzywali, pozdrawiali, a tu koniec. I tylko się myśli, tylko to zostaje, taki półślad. Przypominają się wspólne sytuacje, zdarzenia, te sprzed wielu lat, kiedyśmy piękni i młodzi wspólnie wino pili...
Hej, użyjmy żywota! Wszak żyjem tylko raz. I tak dalej. Wszystko już bez znaczenia.
Jakaś puenta? Nie, żadnej. Po prostu. Życie.
fot. Sivka
Rzeźba w parku w Chrzanowie (2016), jedna z kilku takich bezgłowych postaci.
Wspaniały post, który zostawi u mnie ślad. Na ten sam temat dużo rozmyślałam, szczególnie po śmierci przyjaciółki. Tu gdzie pracuję jest bardzo ciężko i jedną wsperała drugą i dawałyśmy radę, teraz jej nie ma. Zostało miejsce, w którym podczas przerwy obiadowej omawiałyśmy różne tematy i ten ostatni, gdzie powiedziała...zaczynam bać się śmierci. Jeszcze nie wiedziałyśmy, że jest tak ciężko chora. Jestem prawie , bo zawsze zostanie jakiś procent nie...że nie rozpływamy się:) Przywiązani jesteśmy do materialnych obrazów, ale jeśli się je zostawi, czy my się zmieniamy? Nie , zmienia się ciało o to ono się starzeje. Czy stary człowiek nie chciałby zachowywać się jak kiedyś? Chciałby, tylko z czasem dochodzi rozsądek. Wie się, że nie da się rady wykonać tego co kiedyś, bo nasze ciało jest inne. Widzę po sobie, wewnątrz jestem taka sama, te same zwariowane pomysły i dalej taka będę, tylko nieraz kiedy popatrzę w lustro...to ja? No tak:) My to nazwa, którą sami tworzymy na przestrzeni życia. To nasze doświadczenia, uczucia, które wyznaczyły obszar ja, a później to zabierzemy do bez materii:)Ta rzeźba jest niesamowita, robi ogromne wrażenie, uściski.
OdpowiedzUsuńCóż, można tylko powiedzieć, życie... Ale ostatnio też mnie jakoś mocniej rąbie.
OdpowiedzUsuńTo może ten przedwiosenny czas tak na nas działa!!niestety u nas też poodchodzili znajomi i tylko smutek po nich został>Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńCzasami czas płynie powoli, że się nawet nie zauważa. A czasami są takie tąpnięcia. Mnie też coraz częściej zaskakuje to, że znajome dzieci mają już wąsy i brody, a za rękę prowadzą swoje dzieci. I nagłe odejścia zaskakują. Bo jakże to tak...
OdpowiedzUsuńJa rocznik '75. Moje dziecię lat 10, a moja koleżanka z podstawówki jest już babcią. Jak to możliwe, się pytam, jak? kiedy? wiec, hmmm, rozumiem. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTeż tak mam...
OdpowiedzUsuńA szczególnie, gdy nagle coś Cię trzaśnie, a Ty nie zdążyłaś się jeszcze wytańczyć...
I gdy syn z dziewczyną siedzi w pokoju... Dociera do Ciebie, że gdybyś miała go wcześniej, to może i babcią byś już była...
No, jak ja;-)
Usuń,,Kiedy byliśmy młodzi, nikt nie umierał i nikt się nie rodził" :)!!!
OdpowiedzUsuń