U SIVUCHY

Sivka. Rocznik '73. Zespół Niespokojnych Myśli i Rąk. Przekorna indywidualistka. Handmajdzistka. Pasjonatka tworzenia. Lubi chadzać swoimi ścieżkami. Robić zdjęcia. Odwiedzać miejscówki. Mieszkanka Jury. k o n t a k t: Sylwia2008s@wp.pl

Strony Rękodzielne

Wyświetlono

Instagram

Instagram
sivkasivucha

Translate

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Misior

 Jeszcze niedawno pyskowałam, że misiora na grzbiet nie wciągnę! Jak widać, w tej kwestii nieco się zmieniło. Przemówił do mnie ludzkim głosem (i kwotą 15 zł w sh). Jest prawie pluszowy. Dziewczynki lubią misie. Misior - taką ksywkę nadaliśmy też naszemu dziecku my, jego rodzice. Misiorek, Misiorno, Misiuń - zależy, jak leży.

  Misior-syn, gdy był trochę młodszy, sam wymyślił, jak mamy do niego mówić. Z zastrzeżeniem, żeby nie przy ludziach! Bubuś! Dobrze, Panie Bubusiu, Bubsonie:D

 Piosenka dla syna - napisała ją i śpiewa pani, którą darzę szacunkiem i sympatią od pierwszego słyszenia i widzenia (na pierwszym jej koncercie z zespołem w Jarocinie, na początku lat'90). Z ostatniej płyty TU. Dostałam na Gwiazdkę :)

 Dostałam też najnowszą książkę Joanny Bator pt "Ciemno, prawie noc" (już przeczytałam). Rzadko mam do czynienia z nowościami, ale spytana, co chcę pod choinkę, odpowiedziałam pierwsze, co przyszło mi do głowy. Bo niedawno czytałam wywiad z autorką i tak jakoś... 

 W nawiązaniu do tematu "dzieci" wklejam link z filmem, który ostatnio obejrzałam: "Nasza klasa". Dla rodziców, nauczycieli i wszystkich ludzi dobrej woli. Strzeżmy się.

 Stary rok kończy się bólem korzonków, gardła, opryszczką, osłabieniem i polegiwaniem w łóżku. Mąż podaje jadło i napoje, tańcząc kankana, poloneza, tango i pogo :D :D 


                                                                  DO SIEGO ROKU!
   

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Whisky z colą

  Robiąc poniższą sukienkę (i czapkę), oglądałam na YT filmy. Polskie filmy! "Piksele", "Galerianki", "33 sceny z życia", "Nad rzeką, której nie ma", "Jowita" i "Niewinni czarodzieje". Kilka Teatrów TV i  przedstawień z serii Kobra z lat '70. A drutując późnymi wieczorami, popijałam kanadyjską whisky z colą. Dlatego gdzieniegdzie mogą być pomylone oczka ;-)
  

 Świeżym okiem spojrzałam w tym roku na święta... Doczytałam, że mają punkty styczne z pogańskimi rytuałami naszych słowiańskich przodków. Większość symboli i zwyczajów mają tam korzenie. Do poczytania  TU. Zanim nastąpiła choinka, wieszano u powały snop żyta, albo słomianą kulę. Dodatkowe nakrycie - to dla tych, którzy odeszli. A mówi się, że dla zabłąkanego wędrowca...Ciekawe ilu z nas wpuści obcego do domu i stołu w ten uroczysty wieczór... Zwłaszcza biednego, bezdomnego nieszczęśnika. Przecież zepsułby podniosłość chwili swym wyglądem i być może zapachem...    

 Dla poszerzenia wiedzy na temat pogan, wierzeń i symboli odsyłam TU, a szczególnie TU.

 A do posłuchania TU  Chwała Swarożyca! 

czwartek, 20 grudnia 2012

Donna Kichotowa

 Nie wiem po co mi to. Nagadałam się, aż ochrypłam. Po raz któryś - nasty. Przemoc w szkole, agresja, w gabinecie dyrektora rozkładają ręce. "Co my możemy?" I spróbuj coś poradzić. Coś zrobić! W najlepszym wypadku będą kląć pod nosem na twój widoki i mamrotać "znoowu". Wrzód na dupie polskiego szkolnictwa - roszczeniowy rodzic. Bicie, plucie, zaczepianie, wyzwiska, groźby. To wciąż za mało...
 Zawsze muszę się w coś wplątać. Naiwna wiara, że sprawiedliwość zwycięży. Źli zostaną ukarani, a dobrzy odbiorą nagrody. Póki co, wychodzę na błędnego rycerza, który walczy z wiatrakami. Póki co...  

 
"- Dlaczego ludzie nie rozumieją tego, co do nich mówię?
  - Bo się śpieszą. Chcą krótko i na temat.
  - Rozmowy ludzi to jest taki McDonald. Oby szybko podać i za długo nie stać w kolejce. Ludzie myślą, że sobie pojedli, a zżarli jakieś gówno. Myślą, że pogadali, a pieprzyli głupoty."

"Są słowa-hot dogi i słowa-hamburgery. Są też tacy ludzie."


Cudzysłowia pochodzą z filmu "Ogród Luizy". Fajna recenzja TU.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Jasnoróżowy płomień

 Się tli :) Się nie wie się, do czego się jest zdolnym, gdy sytuacja przymusi. Edukacja szkolna zmusza do poświęceń. Zwłaszcza edukacja własnego dziecka. Przyszło kiedyś ze szkoły i oznajmiło, że na zadanie domowe rodzice maja zrobić "coś z warzyw". Hm....Po pierwsze szlag mnie prawie trafił, bo denerwuje mnie angażowanie rodziców w prace szkolne dzieci! Po drugie...co by tu zrobić!? Ale, że akurat szlag mnie trafiał w kuchni, to zanim mnie w 100% dosięgnął, w oczy rzucił mi się worek ziemniaków. No i tak powstały świeczniki!  


  Przy następnym "zadaniu domowym" czyli ozdobie choinkowej, się zbuntowałam. Ręki nie przyłożę, palcem nie kiwnę - wołałam! Młody próbował wojować, ale matka też uparta i zawzięta!  Przekonałam go, że satysfakcja, jaką będzie miał z samodzielnie zrobionej roboty - BEZCENNA. Inni dostaną 6-ki za to, że im rodzice zrobili. "A ty UCZCIWIE na nią zapracujesz!" Podziałało!  
 Widziałam ozdoby reszty klasy. Piękne, równiutkie, błyszczące. Ta mojego syna wyróżniała się na ich tle. Była najkrzywsza, najdziwniejsza i jako jedyna wyglądała na...robotę dziecka. I o to chodzi! Syn dumny ze swojego dzieła, matka dumna ze swojego syna :)   

piątek, 14 grudnia 2012

Czerwony Kapturek


 Kiedy mnie syn zobaczył w nowym kolorze fryzury, zrobił oczy niczym Czerwony Kapturek z Prawdziwej Historii (obejrzane, a właściwie wysłuchane TU). Byłam pewna krytyki, a tymczasem on, że "Mamusiu, jak pięknie wyglądasz!" Jakie te dzieci kochane są :D :D 
 Nie miał synuś okazji znać mamusi w czasach, gdy co miesiąc zmieniała kolor włosów - musiałam mu się zaprezentować i od takiej strony. Spokojnie, bez nerw. Kolor tymczasowy, do 4 - 8 myć. Pasuje do spódnicy :D  
A tu wersja o Czerwonym Kapturku dla dorosłych: KLIK. Pamiętam z dzieciństwa! Że nie pozwalano mi oglądać:D  



  W tle drzewa powalone letnią trąbą. Popiłowane, policzone, oznaczone i poukładane bale. Niech żyje bal... Niestety, mimo, że minęło już kilka miesięcy, wciąż straszą kikuty połamanych, niesprzątniętych drzew. Położono nową kostkę chodnikową, uprzątnięto główne placyki (im bliżej ośrodka lokalnej władzy, tym szybciej), a las przy osiedlu wciąż straszy.  



niedziela, 9 grudnia 2012

Co ja narobiłam?!

 "Ubierała się się zawsze według sobie tylko znanego klucza, coś jakby "i wygodnie, i brzydko, i z nutką ekstrawagancji", maskując swoje atuty pod nadmiernymi ekspozycjami nie tego, co trzeba."
                                                                                      D.Masłowska "Kochanie, zabiłam nasze koty."
 Lubię ubrania jedyne w swoim rodzaju. Niepowtarzalne. Żeby nikt takich samych nie miał.
Dlatego znowu narobiłam. Miała być sukienka, a jest swetrzysko. Ale włóczka ma to do siebie, że się rozciąga. Może więc ten wyrób się wydłuży? A póki co i tak jestem mile zaskoczona efektem! Wykorzystałam specjalną, nieobierającą się włóczkę (się okaże!). Dziergałam 3 tygodnie. Wedle fantazji. W trakcie przeżyłam dziergalniczy kryzys. Mam dość, nigdy więcej, druty precz. Tymczasem kolejny pomysł się już się realizuje...




sobota, 1 grudnia 2012

Włócz(k)ę się

 Albo się włóczę, albo włóczkę. Teraz bardziej włóczkę. Włóczyć się nie mam z kim. Od miesiąca mojego męża nie ma w domu. To znaczy zajrzał na jeden dzień i półtorej nocy, dwa łikendy temu. A tymczasem sprawy się piętrzą. Trzeba zawieźć syna do dentysty, zrobić porządek w akwarium, załatwić urzędy, pomalować ściany, wprawić drzwi, kupić nowy telewizor!!!!  A! I jeszcze syn się nie chce uczyć do testu (twierdząc, że wszystko umie, że to BANALKA). Załamując ręce zdesperowana wołam dramatycznie na minutę przed jego wyjściem do szkoły:
- Jak ty to napiszesz??????
- Normalnie. Literka po literce, cyfra po cyfrze. I nie zapomnę o kropce na końcu zdania.   :)))
A podobno to BABY SĄ JAKIEŚ INNE klik.


 W tym zestawie tylko spódnica jest mojego autorstwa. I to zrobiona 3 lata temu. Za sweter (który już pokazywałam kilka razy) brawa należą się tej, która przekazała mi włóczkowy gen.